Pani Aniu – czy kwiaty zostaną?
Zostały, choć to nie jest tak oczywiste…
Jak co roku na sezon wiosenno-letni kupiłam kwiaty dla siebie. Na swój balkon. Oczywiście z opcją, że jak trzeba, to pojadą na stagingową wycieczkę. Tak – moje kwiaty często stają się mimowolnymi uczestnikami moich stagingów. Już nie raz zdarzyło się, że zabierałam któreś na realizacje.
Jestem zdeklarowana zwolenniczką zostawiania w mieszkaniach poddawanym zmianom wszystkiego, co stanowi stylizację, a nie tylko na czas sesji. Tak więc rzeczy zostają aż do podpisania wstępnej umowy. Jednak moje osobiste kwiaty doniczkowe zwykle wracają po sesjach z powrotem ze mną. I nie wynika to z mojego mega przywiązania do nich, a raczej z faktu, że o żywe kwiaty zwyczajnie trzeba zadbać. Rzecz choćby w zwykłym podlewaniu, na które nie zawsze mieszkańcy maja czas i głowę.
Jednak w tym roku pojawił się stagingowy wyjątek…
Wrzesień…
Kwiaty letnie powoli przemijały, choć tym razem trzymały się nad wyraz dobrze… Zwiedziły już ze mną klika balkonów. Były nawet nie tylko niejednokrotnie przestawiane, ale i przesadzone.
No i stało się tak, że Pani Monika, której balkon przywracałam do stanu zachęcającego do przebywania na nim, zapytała czy kwiaty mogą zostać…?
„Pani Aniu:
one są takie piękne, że jak się z nimi rozstać,
balkon wreszcie wygląda przyjaźnie i
można na niego wyjść z przyjemnością,
i ta zieleń zza balkonu wreszcie zagościła też na nim,
a najważniejsze, to zrobiły „takie” wrażenie na sąsiadach, że…
no muszą zostać…”.
ZOSTAŁY…
Miały dobrą opiekę, a sezon już się kończył…
Zatem czemu nie…
Klient i kwiaty byli zadowoleni…
P.S.
Doniczki już do mnie wróciły…
Za rok znów zadomowi się w nich zieleń…