Klient zjadł dekorację…
Przygotowywałam mieszkanie na sprzedaż…
Jednego dnia wniosłam do mieszkania niezbędne dekoracje – poduszki, świeczki, obrazki, folię do oklejenia zżółkniętej lodówki, bagietkę, owoce… Później powynosiłam to, co miało być zabrane przez właścicieli, a jednak nie było… Między innymi telewizor („ten stary”!), kabelki i inne duperelki… Następnie ustawiłam co, gdzie i jak… I uporałam się z oklejaniem lodówki…
Na następny dzień jeszcze tylko kwiaty i mogłam startować ze sesją…
Jak przyszłam na sesję wszystko grało… poza jednym…
Klient ZJADŁ DEKORACJĘ!!!
Konkretnie BAGIETKĘ!!!
Ponoć pyszna!
Sądząc po jej pięknym zapachu, jak wyszłam z piekarni, zakładam, że tak było… i nawet trochę rozumiem, że się nie mógł jej oprzeć…
I najważniejsze. Właśnie o to chodzi w home stagingu. I prawdę mówiąc o taki właśnie efekt mi chodziło – żeby nie można się było oprzeć… Tej bagietce, ale również kwiatom i całemu mieszkaniu po zmianach home stagingowych, jakie wprowadziłam…
Finał:
Na sesji – z braku laku, a przede wszystkim czasu – w roli dublerki wystąpiła moja malutka bułeczka maślana… Cóż… Czegóż to się nie zrobi na realizacji, by osiągnąć zamierzony efekt…
Samą realizację możesz obejrzeć TUTAJ.
Uwaga:
Tak – pieczywo, owoce i kwiaty zazwyczaj przynoszę w ostatniej chwili.
Tu brałam jednak pod uwagę, zrobienie zdjęć kuchni w pierwszej kolejności, gdybym już pierwszego dnia miała dobre światło…